Odzyskać kontrolę

O rety, długo mnie tu nie było!

Mam takie wrażenie, że ostatnie kilka tygodni to wielka czarna plama, z kilkoma jaśniejszymi momentami. Chyba straciłam kontrolę.

Zaczęło się od tego znamienia. Mimo najszczerszych chęci, ponad dwa tygodnie straciłam przez zamartwianie się – na szczęście, niepotrzebnie. W międzyczasie troszkę zwiedzałam Londyn, odpoczywałam i dużo, dużo, dużo jadłam. Później przyczepiło się do mnie jakieś choróbsko, więc sporo czasu spędziłam w przychodni. No i wreszcie problemy z gryzoniami w domu – przez tą falę upałów mamy w Anglii prawdziwą plagę!

Niby nic strasznego się nie działo, ale to wystarczyło, by Intruz znowu przejął stery. Zaczęłam się czuć smutna, rozczarowana, wystraszona i zła. I, co gorsza, nie miałam siły nic z tym robić.

Wiecie jak to jest – ścisła dieta, tylko „czysta micha” i na śniadanie wjeżdża Wam pączek. I myślicie sobie: no dzisiaj już dałam/dałem ciała, do końca dnia będę wcinać słodycze i fast foody, bo dieta i tak poszła się paść. Właśnie tak czułam się w stosunku do swojej psychicznej diety, opartej na eliminowaniu złych emocji z życia codziennego. Myślałam, że skoro zmarnowałam tyle czasu, to nie ma już dla mnie nadziei. Popadałam w coraz głębszą apatię.

W ten sposób uciekł mi już prawie miesiąc; gdy wreszcie dziś rano dotarła do mnie ta myśl, poczułam się, jakbym zaliczyła zderzenie z betonowym słupem. Spojrzałam na swoje życie trzeźwo – chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu i zaczęłam wyciągać z najdalszych zakamarków swojego mózgu znane mi sposoby walki z takim stanem rzeczy.

Sięgnęłam po parasol i ruszyłam w deszczowy (w końcu!) Londyn; zrobiłam zakupy, pouczyłam się niemieckiego, obejrzałam (po raz setny) kilka odcinków How I Met Your Mother… Później przygotowałam sobie gorącą, aromatyczną kąpiel. A teraz… piszę ten wpis, chociaż myślałam, że blog będzie kolejną rzeczą na niechlubnej liście przedsięwzięć, które szybko porzuciłam. Nie zrobiłam nic wielkiego, nie odmieniłam całkowicie swojego życia, ale postawiłam pierwsze kroki na ścieżce ku normalności.

Czasami zbaczamy z obranych dróg; jesteśmy tylko ludźmi i nie zawsze udaje nam się utrzymać wszystko pod kontrolą. I to jest w porządku! Ważne, żeby się nie poddawać – zjedzony pączek potraktować jako zasłużoną nagrodę, a miesiąc zmarnowany na przygnębienie i poczucie beznadziei… jako ważną naukę.

 

2 myśli w temacie “Odzyskać kontrolę

  1. ja czasem czuję się jak niepijący alkoholik, stawiam sobie zadanie tylko dziś powalcze tylko dziś, następnego dnia to samo i kolejnego, dzięki temu zadanie nie jest takie przerażające jak walka przez resztę życia 🙂

    Polubienie

    1. No właśnie. I ja wiem, że takich beznadziejnych okresów będzie w moim życiu jeszcze dużo ale to nie powód, żeby nie przeżyć dzisiejszego dnia najlepiej jak potrafię 🙂

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz